poniedziałek, 7 września 2015

Druga rocznica przeprowadzki do Trójmiasta, czyli ślub brata, statystowanie przy serialu, Audioriver i inne wakacyjne wariactwa

Nagle z gorącego lata zrobiła się ponura jesień. Spacerując dziś po mieście w ulewie dotarło do mnie, że jutro miną dokładnie 2 lata od mojej przeprowadzki do Trójmiasta...

Obkupione było to niemałym wysiłkiem, dozą strachu i łez, pracą ponad moje siły, poczuciem pustki, samotności... ale zarazem nigdy nie czułam takiej satysfakcji, mieszkam w warunkach luksusowych, daję radę, rozwijam się, mam szansę doświadczać wielu rzeczy, których bym nigdy nie miała szansy doświadczyć czego świadkiem są m.in. notki na tym blogu ;) otaczają mnie cudowni ludzie... NAJLEPSI! :) Nie zamieniłabym tych 2 lat na nic innego!

Ale na początek użytkownicy Spotify niech włączą sobie przepiękną liqidową balladę z najnowszej płyty Etherwooda:




Wiele się zmieniło odkąd pisałam wiosną po raz ostatni. Nie wiem jakim cudem, ale udaje mi się już tyle m-cy wytrzymywać na diecie be glutenu! Jestem z siebie dumna :) Pozostaję w pracy! JUPI! Teraz czas skupić się by dostać "awans" :D

Działo się dość sporo w moim życiu. Oto mały skrót począwszy od wydarzeń najświeższych. 




1,5 tygodnia temu mój brat się ożenił. Przygotowań było co nie miara. Byłam już tym zmęczona, ale musiałam wszystko pozałatwiać żeby jakoś się prezentować. Nawet po raz pierwszy w życiu postanowiłam, że dam sobie zrobić paznokcie akrylowe i już teraz wiem gdzie w Gdyni pieką bezglutenowe ciasta - polecam piekarnię Jarzębińscy w przejściu na SKMkę na Wzgórzu Św. Maksymiliana.

Sukienka kupiona w butiku "Luzik" na Świętojańskiej w Gdyni.

W związku z różnymi moimi perypetiami nie dałabym rady gdyby nie moja osoba towarzysząca - Bartek.




Tylko dzięki niemu udało mi się przetrwać to wesele i wyszliśmy jako ostatni! :D Bartuś - za dużo by pisać o sprawach, o których cały świat wiedzieć nie musi, ale wiedz, że nigdy nie zapomnę tego, że przejechałeś 700 km by być przy mnie, nie krytykować mnie, wspierać i dzielnie znosić wszystko... :* 

bo prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie.






W to lato przeżyłam przygodę ze statystowaniem przy serialu "Aż po sufit" (leci na TVN we wtorki o 21:30). Dziś już drugi odcinek :)









Niewiele w zasadzie mogę zdradzić bo obowiązuje mnie umowa z agencją, ale mimo zmęczenia i zmarznięcia uważam ten epizod w życiu za coś ciekawego. Na pewno będę długo wspominać moją rozmowę z Czarkiem Pazurą o słonych naleśnikach ;) Możecie mnie zobaczyć w około 15 minucie 1 odcinka :)



 Przeprowadziłam się, choć adresu nie zmieniłam ;) Tak, to już był 5 raz i jestem święcie przekonana, że nie ostatni! Już spieszę wyjaśnić o co chodzi :) Przeprowadziłam się ze współlokatorami z przybudówki do domu głównego. Właściciel poprosił byśmy zaopiekowali się jego domem (on sam wyjechał na rok do Austrii). Mieszkam tam już 2 miesiąc i pomimo szeregu minusów związanych z tą sytuacją jest tu o niebo lepiej! 




Sytuacja jest wybitnie tymczasowa, ale ja już nie mogę żyć bez mojego własnego tarasu (są dwa na terenie tej posiadłości)! Piękny sierpień spędziłam właśnie na jednym z nich. Nie mogłam się również oprzeć i zorganizowałam w zeszły weekend swoje pierwsze Garden Party. Ciężko będzie się z tym wszystkim rozstać na rok... Zwłaszcza, że zasadziłam tam już swoje rośliny.

 


W tym roku urlop udało mi się dostać wtedy kiedy to ja chciałam :P Wybrałam się z moją kochaną ekipą z Gdyni do Płocka pod namiot na festiwal muzyki niezależnej - Audioriver. Byłam już na nim w 2011 roku, ale tym razem było megaaa warto. 10 rocznica powstania festiwalu! Mega gwiazdy!  London Electricity, High Contrast, Spor, Spectrasoul, Nervy, Noisia, Roni Size, Underworld itd. 





Mimo zmęczenia sprawiającego, że w dzień nie miałam ochoty na balowanie i siedziałam w namiocie próbując odżyć bawiłam się rewelacyjnie.




                                                         
Poznałam na polu namiotowym mega pozytywnych ludzi z Pabianic i z Chełma. Dzięki nim AR (a zwłaszcza SunDay) był w dechę!

Czegoś takiego właśnie potrzebowałam! Potem odchorować nie mogłam powrotu do rzeczywistości i 2 tygodnie z rzędu balowałam na dnb w sopockim Sfinxie.




A to my z Misią i jej bibo-busem. W mej pamięci na zawsze pozostanie obraz gdy... z lampką typu "czołówka" tańczyłaś w samochodzie :)


Spałam w mega wypasionym namiocie. W całej PTTK Morka nikt nie miał takiego! Dziękuję moim kochanym przyjaciołom za jego użyczenie :)





a tu ja na pomoście na jeziorze Kamień :)
to był fantastyczny weekend, który dla mnie rozpoczął ciężkie, ale wybitnie zwariowane lato. 
Choć było momentami fantastycznie i nigdy tych wspomnień nie zatrze czas - cieszę się, że lato dobiegło końca. Wraz z początkiem jesieni destrukcji uległy wszystkie moje stresy. Mogę spać spokojnie z nadzieją patrząc w przyszłość ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz