Mijający tydzień był dla mnie dość intensywny. Łącznie z dniem dzisiejszym przepracowałam tyle godzin co w całym październiku, a mamy dopiero połowę miesiąca ;) Miałam iść do Salonu Nel na sunę w ramach odpoczynku, ale niestety popsuła im się...

Sobota minęła mi na odsypianiu oraz sprzątaniu całego mieszkania, zanim odsapnęłam była już 15 i zaczęłam robić foccacio ze świeżym tymiankiem oraz zielonymi oliwkami. Każdy wie, że nienawidzę gotować, ale pieczenie to już inna bajka :D Zanim urosło mi focaccio zdążyłam zabrać się za obróbkę zdjęć ze studia Trójmiejskiej Szkoły Fotograficznej. Jak się wam podoba moje nowe zdjęcie w tle? Trochę wczoraj pokombinowałam, ale jak się dziś okazało - zupełnie niepotrzebnie, bo dziś właśnie czekał na mnie na FB plik od projektantki wnętrz z 4 wzorami nowych napisów dla mnie :)

Akurat gdy focaccia nadawało się do wstawienia do piekarnika przyszedł Piotrek na herbatę, skoczył po bułki i zrobiliśmy pyszne zapiekanki, ale nad talerzem już dosłownie usypiałam ze zmęczenia.

Warsztaty w Gdyni odbyły się w Cynamonie a poprowadził je Maciej Szajewski. Post użytkownika Cynamon Gdynia. Na pierwszy rzut poszły slajdy z jego niesamowitymi pracami, które dokładnie opisał. Ja bym nie miała chyba tyle czasu, samozaparcia oraz pomysłów by dla jednego zdjęcia poświęcić aż tyle porcji łososia, by wymyślać i konstruować takie szkielety by potrawa się na nich trzymała. Świetnie się słuchało Maćka oraz oglądało jego prace, ale potem przyszła pora na oglądanie zdjęć osób, które przyszły. Ja się nie odważyłam pokazać swoich niedorobionych zdjęć kulinarnych, ale oceniliśmy zdjęcia dwóch blogerek kulinarnych. Na końcu przyszedł czas na ćwiczenie na kawałku ciasta. Może warunki nie były idealne, ale prawdopodobnie czymś się pochwalę w kolejnym poście.
Chciałabym również podzielić się swoimi spostrzeżeniami odnośnie restauracji/kawiarni Cynamon. Znajdziecie ją na Świętojańskiej 49. Gdy weszłam do niej właściciel (nie jestem w 100% procentach pewna, czy nim był, ale takie sprawił na mnie wrażenie) powitał mnie takim uśmiechem i wyrazem twarzy jakbym była jedną z jego dawno nie widzianych przyjaciółek. To było niezwykłe trwające kilka sekund spojrzenie, ale jakże przemiłe. Do takich miejsc aż chce się wracać! Cały personel był bardzo przyjazny i nie mogę powiedzieć niczego złego o tym miejscu. Zamówiłam sobie pyszne latte "miętowy pocałunek" z syropem z mięty na samym dnie. Pycha! Polecam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz