Miło mi, że pomimo tak długiej przerwy w pisaniu postanowiłaś/eś odwiedzić mojego bloga :)
Przerwa była spowodowana dużymi zmianami życiowymi i niezwykle stresującymi wyzwaniami w pracy. To już za mną, ale konsekwencji długotrwałego stresu nie jest łatwo się pozbyć. Zaczęłam więc intensywnie poszukiwać sposobów na osiąganie spokoju wewnętrznego i relaksowania się - innych niż kino, sauna i streching.

Misy kryształowe ponoć uzdrawiają na poziomie komórkowym, harmonizują
czakry, oczyszczają aurę, synchronizują półkule mózgowe, rozbijają
blokady w ciele, uspakajają umysł, usuwają lęki oraz aktywizują
szyszynkę.
Ze strony www Centrum dowiedziałam się też, że: "Misy kryształowe brzmią czystą barwą. Wnikają w ciało fizyczne, słychać
ich dźwięk na milę od źródła. Mają swoją wibrację. Ludzkie ciało
zbudowane jest z milionów kryształów. Kiedy słuchamy kryształowych
dźwięków nasze ludzkie kryształy harmonizują się, uzdrawianie zachodzi
na poziomie komórkowym, na poziomie naszego DNA. Dźwięki silnie
działają na kręgosłup i czaszkę, wnikając w układ nerwowy, organy, w
mięśnie, układ krwionośny, do każdej komórki ciała.Wspaniale balansują czakrę gardła i serce, usuwając bóle głowy, poprawiają wzrok, uspokajają."
Przyjechałam do Centrum z własnym kocykiem, ale nie było to potrzebne. Do sali wchodzi się bez butów, należy wyłączyć telefony, zdjąć paski, położyć na ziemi matę, kilka kocy, "poduszkę" pod nogi i przygotować sobie koc do okrycia się podczas sesji.
Koncert odbywa się w dusznej sali, przy zamkniętych oknach aby nie słychać było hałasu z ulicy. Gdy zgasły światła jedynie świeczki rozświetlały pomieszczenie. Pani Ewa Leilana rozpoczęła grę na misach. Specjalnym drewnianym "kijkiem" jeździła po zewnętrznych krawędziach różnej wielkości mis. Wydawały one bardzo wysokie tony. Leżałam na samym końcu sali a było bardzo głośno.
(zdjęcie przykładowe pochodzące z www)
Pani Ewa opowiedziała nam, że możemy odczuwać nagły przypływ zimna, mogą Nas zaboleć niektóre części ciała - w zależności od tego na jakie schorzenia cierpimy. Cały koncert trwał 1,5 h i rzeczywiście w pewnym momencie zmarzłam. Nie odczuwałam jednak jakiś dolegliwości. Przez chwilę coś mnie przygniatało w lewej stronie klatki piersiowej, ale takie uczucie "nawiedza" mnie raz na jakiś czas. Nie mogłam się skupić na muzyce. Myśli błądziły w okół tego bloga ;)
O ile dźwięki mis nie koniecznie były przyjemne dla uszu to kolejnych instrumentów mogłabym słuchać co dziennie. Na koniec sesji Pani Ewa nad każdym z uczestników przechodziła machając specjalnymi dzwoneczkami. Niestety nie wiem co ten zabieg miał na celu - pewnie przegnanie jakiś złych duchów ;)
Mimo, że sesja trwała 1,5 h czas zleciał zadziwiająco szybko. Nie zdążyłam się zorientować a ponownie szłam ulicami Gdyni skąpanymi w deszczu. Po powrocie do mieszkania nie miałam o dziwo ochoty na nic, po prysznicu poszłam od razu spać i obudziłam się 10 godzin później. Dawno nie spałam tyle godzin jak zabita. Ale nie wiem jak z tym usuwaniem bólu głowy bo dziś mam okropną migrenę :) Także do wszystkiego należy podchodzić z pewną dozą sceptycyzmu.
Nie wiem na ile sesja wpłynęła na moje czakry i aurę ;) ale na pewno leżenie na podłodze i słuchanie muzyki mnie zrelaksowało. W najbliższy piątek mam zamiar pójść do Centrum Jogi ponownie aby sprawdzić jak zadziałają na mnie misy i gongi. Ktoś z Was miał może okazję uczestniczyć w takim wydarzeniu? Jakie są Wasze wrażenia?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz