piątek, 3 stycznia 2014

Pracoholizm poziom hard, podsumowanie roku 2013 roku

Ostatnie tygodnie były dla mnie intensywne. W Boże Narodzenie pracowałam, ale potem miałam dwa dni na odwiedzanie rodziny i znajomych. Było fajnie i radośnie :) Niestety w poniedziałek rozpoczęłam prawdopodobnie najcięższy tydzień jaki miałam w 2013 roku. W poniedziałek pracowałam od 8 do 24 z 2h przerwą (14h), Sylwester (10h), potem 3h w SKMce by zajść o 22 na domówkę na Wiatraczną ;) A już 1 stycznia o 9 rozpoczęłam 13h pracy w Kobylnicy. Wróciłam o 23 i poszłam spać by o 5 rano wstać na pociąg do Gdańska - miałam na 13:00 do Transcomu, gdzie spędziłam kolejne 10h. Dziś w pracy siedziałam 10 h i uległam bez oporów Subervisorowi, który poprosił mnie aby została w sobotę na nocną zmianę, którą uruchomili z powodu zawalenia zgłoszeniami. Jutro pracuję więc od godziny 8 rano do godziny 2 w nocy z 3 godzinną przerwą na kolację, Red Bulla i spacer - razem kolejne 15h pracy by wstać w niedzielę o 6 rano i biec na pociąg do Słupska, tak aby móc w poniedziałek pracować w Kobylnicy 13 h w sklepie i wstać o 5 rano by na 13:00 znowu być w Transcomie na 10h zmianę. Piszę to nie dlatego żeby się pożalić, ja wręcz się cieszę z takiego obrotu sprawy, jestem pracowita i każdą okazję do zarobienia wykorzystuję, ale by wytłumaczyć się przed wieloma osobami, od których nie odbieram telefonów, nie odpisuję już od świąt na SMSy ani na FB. Po prostu nie mam na to siły kochani ;) Muszę pomóc na projekcie tak żeby inni mogli mieć szansę na premię, a w tym celu musimy się wszyscy sprężyć i pracować jeszcze więcej ;) Ja w tym tygodniu wyrobię 72h w pracy (Norma to 40 z nadgodzinami 48 tygodniowo), także do roboty lenie! ;) 

Z powyższych powodów wyglądam jak zombie i mimo sielskiego humorku nie chce mi się pisać, czas wreszcie odpocząć ;D

Rok 2013 mogę podsumować jako rok dość burzliwy i ekstremalny. Pierwszą połowę roku spędziłam bez stałej pracy, z nadmiarem wolnego czasu, dołem i ogromnymi aspiracjami. Zdążyłam z żalu spalić kilka mostów i zgubić sens. W maju wyprowadziłam się do Ustki gdzie pracowałam całe wakacje na stanowisku, które było zgodne z moimi kompetencjami i zainteresowaniami. Byłam w siódmym niebie robiąc ciągłe raporty i statystyki oraz wystawiając wesołym wczasowiczom faktury :) Niemalże natychmiast po zakończeniu tej pracy wyprowadziłam się do Gdańska gdzie odzyskałam spokój, podcięte skrzydła i poczucie bezpieczeństwa. Ze skrajności w skrajność ;) Wreszcie mieszkam w mieście, które uwielbiam i w którym czuje się dobrze. Wreszcie przestałam być odcięta od swoich przyjaciół - a to jeden z najważniejszych powodów jaki zawsze ciągnął mnie do tego miasta. Rok temu nie spodziewałabym się takiego obrotu sytuacji - dlatego właśnie nie robię postanowień noworocznych. Nikt nie wie co nam przyniesie los, gdzie będziemy mieszkać, pracować i co będziemy robić, kim się staniemy. Planowanie czegokolwiek jest więc bez sensu :) Idę spać :) Buziaki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz