niedziela, 13 października 2013

Niedziela i film "W imię"

Niedziela. Jak cudownie jest nie wyskakiwać z łóżka ze stanem przedzawałowym na dźwięk budzika ;) Jak cudownie jest wypić spokojnie gorącą herbatę z miodem i świeżo startym imbirem zamiast kawy, która kojarzy się jedynie z 2-3 momentami w ciągu dnia gdy należy ją wypić, aby powrócić do świata żywych ;) 

Zrobiła się piękna jesień za oknem, szkoda, że nie ma dziś słońca, ale i tak jest pięknie. Poprzedni tydzień był mordęgą, a po pracy zamiast odpoczynku, szybkie jedzonko i w miasto :) W tym tygodniu byłam na cudownych jesiennych spacerach z Kasią :) W czwartek na plaży w Sopocie a wczoraj wieczorem na (czarującej o tej porze roku) ulicy Świętojańskiej w Gdyni. Byłyśmy tam przy okazji seansu filmowego w kinie studyjnym (obok Stoczni Remontowej). Dosłownie za grosze można obejrzeć tam ambitne filmy. Kasia wybrała dla nas film "W imię". Film wzbudza dużo kontrowersji i wiele osób nie chce go obejrzeć dlatego, że jest o księżach gejach. Ja jestem wybredna co do filmów. Czepiam się wszystkiego. Jeśli chodzi o ten, nie mam żadnych zastrzeżeń! Wciąż myślę o nim... W pewnym momencie człowiek zastanawia się czy można wszystkich ludzi wrzucać do jednego worka i nazywać "złymi". Więcej nie mogę zdradzić. Obejrzyjcie sami - warto ;) 

Od ostatniego wpisu wiele się działo. Byłam na długi weekend w domu gdzie spędziłam cudowne chwile z cudownymi ludźmi. Dawni przyjaciele przyjechali z zagranicy i z Poznania. Takie weekendy jak tamten uskrzydlają :) Dziękuję :* Dostałam też drugą dorywczą pracę, również przy inwentaryzacjach. Pracuję więc w korporacji czasem do 23 a potem do 2 lub 7 rano w pracy dorywczej. Jestem wykończona, ale zadowolona :) Euforia związana z nowym miejscem zamieszkania i pracą minęła, ale nadal jestem zadowolona z tego, że się wyprowadziłam. Oczywiście tęsknię za moją babcią, swoimi dwoma cudownymi kotami i rodzicami, ale tu czuję się tak dobrze, że zapomniałam już o fotografii :) Aparat kurzy się od ponad miesiąca w szafce :P A ja już nie czuję, że muszę robić zdjęcia by czuć się szczęśliwą przez chwilę. 

Dziś czeka mnie kuchenny cżelendź - DYNIA! Nigdy nie jadłam jej pod żadną postacią i dziś waham się czy zrobić z niej zupę, placki czy ciasto :P Ostatnia opcja brzmi tak kusząco :P

Pozdrawiam was i lecę uciąć jesienną drzemkę :)